Aerosmith gwiazdÄ drugiego dnia Impact Fest!
- 13 June, 2014
- MichaĹ Balcer
Po pierwszym dniu festiwalu Impact i bardzo dobrym koncercie Black Sabbath myĹlaĹem, Ĺźe podczas tegorocznej imprezy nic lepszego mnie juĹź nie spotka. Do wystÄpu Aerosmith, wstyd siÄ przyznaÄ, podchodziĹem trochÄ po macoszemu. O tym jak bardzo siÄ pomyliĹem w swoim nastawieniu do tej kapeli przekonaĹem siÄ doĹÄ szybko â wystarczyĹo wejĹÄ do Atlas Areny, zobaczyÄ tych wszystkich ludzi ubranych w koszulki z logo kapeli Steveâa Tylera i zrozumiaĹem, Ĺźe tego wieczoru w tym miejscu odbÄdzie siÄ kolejne fantastyczne widowisko, ktĂłre jak siÄ okazaĹo po pierwszej piosence, znajdzie siÄ wysoko na liĹcie najlepszych show na jakich kiedykolwiek byĹem.
Koncert byĹ awizowany na godzinÄ 21:30, tymczasem o tej porze na scenie artystĂłw ani widu, ani sĹychu. I nagle na telebimie ujrzeliĹmy migawki z garderoby muzykĂłw. To spowodowaĹo wĹrĂłd publicznoĹci ekstazÄ. Piskom, krzykom i gwizdom nie byĹo koĹca. A, Ĺźe za kulisami byĹo naprawdÄ wesoĹo to nie moĹźna siÄ dziwiÄ temu, Ĺźe temperatura w ĹĂłdzkiej hali skoczyĹa jeszcze o kilka stopni. O tym jak szalone jest Ĺźycie rockowych gwiazd najlepiej ĹwiadczyĹa kartka przyczepiona na zapleczu Atlas Areny, na ktĂłrej byĹo napisane: YOU ARE IN LODZ, POLANDâ. To wzbudziĹo wielki Ĺmiech na pĹycie i trybunach obiektu. Dalej byĹo jeszcze lepiej, chociaĹź wystÄp po prawdzie jeszcze siÄ nie zaczÄ Ĺ. Otóş kamerzysta zaczÄ Ĺ pokazywaÄ poszczegĂłlne osoby z publicznoĹci. To zawsze sprawia, Ĺźe ludzie zaczynajÄ siÄ powoli rozkrÄcaÄ âniektĂłrzy tylko siÄ uĹmiechali, inni szaleĹczo machali i taĹczyli. OczywiĹcie wszystkich przebiĹa, a jakĹźe, obecna w Ĺodzi Doda, ktĂłra nie byĹaby sobÄ gdyby nie poszĹa na caĹoĹÄ â pokazaĹa biust. W koĹcu to rock nâ roll. W sumie wyszĹo bardzo fajnie, a i pudelki, pomponiki i kozaczki bÄdÄ miaĹy o czym pisaÄ przez najbliĹźsze godziny.
ZespóŠwyszedĹ na scenÄ o 21:50 i zaczÄĹo siÄ najlepsze. JeĹźeli ktoĹ ĹmiaĹ okreĹliÄ ekipÄ Aerosmith geriatrykami, to dzisiaj musi odszczekaÄ te sĹowa. Wiem - to frazes, ale niejedna kapela majÄ ca na karku 40 lat mniej mogĹaby pozazdroĹciÄ Amerykanom werwy, pomysĹowoĹci, kontaktu z publicznoĹciÄ i mimo wszystko âĹwietnych utworĂłw. O niektĂłrych juĹź zdÄ ĹźyĹem zapomnieÄ i co piosenka pojawiaĹo siÄ zdziwienie â to teĹź oni nagrali? NajwiÄkszy szok przeĹźyĹem jak uĹwiadomiĹem sobie, Ĺźe âDream Onâ to jest ich kawaĹek. Podobnie miaĹem w przypadku âRag Dollâ iâDudeâ. SpodziewaĹem siÄ, Ĺźe zagrajÄ szeĹÄ przebojĂłw i resztÄ wypeĹniaczy, a tutaj kaĹźdy numer to hit. Tak wiÄc do setlisty nie moĹźna mieÄ wiÄkszych zastrzeĹźeĹ. Szkoda co prawda, Ĺźe zabrakĹo âPinkâ i âAmazingâ, ale no cóş â moĹźe nastÄpnym razem. Poza tym o czym wspomniaĹem wyĹźej Aerosmith wykonali w Ĺodzi jeszcze miÄdzy innymi: âCryinâââI Donât Want To Miss A Thingâ, âSweet Emotionâ, âLove In An Elevatorâ, âWalk This Wayâ, âCrazyâ i obowiÄ zkowo âJanieâs Got A Gunâ. SiÄgnÄli rĂłwnieĹź do repertuaru The Beatles i zaprezentowali swojÄ wersjÄ âCome Togetherâ. Nadali tej klasycznej juĹź kompozycji hardrockowego szlifu i muszÄ przyznaÄ, Ĺźe zrobili to bardzo ze smakiem â ani John Lennon, ani George Harrison nie przewracajÄ siÄ w grobie, a Paul McCartney i Ringo Starr nie bÄdÄ wystosowywaÄ do Tylera i spĂłĹki not protestacyjnych.Â
Po formie Steveâa Tylera wnioskujÄ, Ĺźe czas dla niego stanÄ Ĺ w miejscu. Jak zawsze ekscentrycznie ubrany, tym razem z wÄ sem szalaĹ po scenie od pierwszej do ostatniej minuty wystÄpu. Jak trzeba byĹo to graĹ na harmonijce ustnej, innym razem na fortepianie, a przede wszystkim kapitalnie wywiÄ zywaĹ siÄ z roli frontmana, w czym wydatnie pomagaĹ mu dĹugi wybieg ze sceny. W pewnym momencie towarzyszyĹa mu na nim rozentuzjazmowana fanka, ktĂłrej co oczywiste, nie omieszkaĹ obcaĹowaÄ, zajrzeÄ w dekolt oraz obtaĹczyÄ. Pewnie gdyby byĹa to Doda mielibyĹmy jeszcze wiÄksze widowisko. Tyler to typowe koncertowe zwierzÄ, ktĂłre jak tylko poczuje adrenalinÄ to zamieni koncert w spektakl. I chociaĹź nie odmawiam klasy jego kolegom (zwĹaszcza Joe Perry potwierdziĹ wysokie notowania w klasyfikacji najlepszych gitarzystĂłw wszechczasĂłw), to byĹ to spektakl jednego aktora. Co do zespoĹu to naleĹźy napisaÄ, Ĺźe Aerosmith funkcjonuje jak dobrze naoliwiona maszyna. Po muzykach widaÄ, Ĺźe pomimo faktu, Ĺźe grajÄ razem juĹź ponad cztery dekady i przez lata byli skonfliktowani, to najgorszy okres w swojej historii majÄ zdecydowania za sobÄ .
Aerosmith, podobnie jak Black Sabbath, udowodnili, Ĺźe wciÄ Ĺź majÄ siÄ bardzo dobrze i nie sÄ Ĺźadnymi emerytami (chociaĹź ci drudzy zapewne powoli schodzÄ ze sceny). Nie sÄ dzÄ rĂłwnieĹź, aby w tym, Ĺźe Tyler i jego koledzy wciÄ Ĺź grajÄ , chodziĹo wyĹÄ cznie o kwestie finansowe i odcinanie kuponĂłw od sĹawy. Po tym co zobaczyĹem i wysĹuchaĹem w mieĹcie wĹĂłkniarzy uwaĹźam, Ĺźe oni po prostu nie mogÄ bez tego ĹźyÄ. Ot instynkt ciÄ gĹego grania, atmosfery trasy i Ĺźycia w hotelach i na scenie. Oby tego zewu zbyt szybko nie zatracili! Co do samego Impactu, to pĂłki co nie wierzÄ, Ĺźe moĹźna sprowadziÄ do Polski jeszcze lepszych headlinerĂłw. Black Sabbath i Aerosmith â byĹo obĹÄdnie, wspaniale, genialnie, wyjÄ tkowo, fantastycznie, wyĹmienicie, wybornie, rewelacyjnie, bosko, nieziemsko, pierwszorzÄdnie, nadzwyczajnie, odjazdowo, galancie, klawo i morowo!